czwartek, 9 lipca 2015

Halo, alo przyjaciele! Drugi post już dzisiaj. Wynagradzam wam moją długą nieobecność :-) . Czytał któś mojego bloga Szkoła Magii i Czarodziejstwa im. Dracona Malfoy'a? Jeżeli tak mam nadzieję, że się podobało. Jeżeli ktoś chce wejść, odsyłam po link do poprzednich postów ;-) . No dobrze. No to zaczynamy.

                    Rozdział 12 " Harry"
Nie chciałem wyjść. Opierałem się. On wyrzucił mnie za drzwi. Waliłem w nie, krzyczałem, że ma oddać moje rzeczy. Wyszedłem przed apartamentowiec i zacząłem rzucać kamieniami w szyby tego przystojnego idioty. Nagle jego okno się otworzyło. Zaczął wyrzucać moje rzeczy. Próbowałem łapać ubrania ale niektóre wylądowały w błocie... Gdy skończył wyrzucać moje ubrania, wyrzucił portfel ( świecący pustkami) a na koniec mój kufer, który z wielkim impetem uderzył o bruk. Ochlapał mnie błotem. Słyszałem jak Draco zatrzasnął okno. Pozbierałem moje rzeczy i wrzuciłem je do kufra. W strugach deszczu skierowałem się w stronę starego bunkra, jeszcze z czasów Wojny Czarodziejów. Wszedłem do środka. We wnętrzu "budynku" stało "łóżko" ( mebel zrobiony z prętów. Miał kształt łóżka. ) leżała na nim stara, postrzępiona poduszka. W kącie "pokoju" stała metalowa szafka.     Była tam kuchnia polowa, parę kawałków drewna. Rozpakowałem swoje rzeczy, zapaliłem w piecyku. Zdjąłem z siebie mokre ubrania, owinąłem szlafrokiem i usiadłem  blisko ognia. Siedziałem tak ok. 10 minut. Później wstałem, założyłem an siebie matową pelerynę, żeby nie było widać szlafroka. Nie miałem się w co ubrać ,ponieważ wszystkie ubrania były albo mokre od deszczu, albo brudne od błota. Poszedłem do centrum. Znajdowała się tam fontanna "szczęścia", z której wyjąłem drobne, wrzucone tam przez naiwnych czarodziejów. Kupiłem sobie parę bułek, paczkę sera, karton mleka i butelkę wody. Wróciłem do bunkra, zjadłem i napiłem się mleka podgrzanego na kuchni polowej. Prętowe łóżko wyścieliłem ręcznikami, które miałem w torbie. Przykryłem się kocem, który znalazłem pod "łóżkiem". Przesunąłem posłanie bliżej piecyka. Gdy położyłem się na łóżku uderzyło we mnie miłe ciepło. Po chwili zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz