Moje najukochańsze Wizzy! Dziękuję! Już 62 wyświetlenia. Ale proszę was bardzo! PRZECZYTAJCIE TO. Jedna rzecz o którą was proszę. Zostawiajcie za sobą komy. Naprawdę zaczyna mi brakować pomysłów na opowiadanka. Zostawcie ślad po sobie! Dobra. No to możemy zaczynać. :-)
Rozdział 5 ,, Z punktu widzenia Draco"
O około 22:07 wróciłem od Astorii. Starałem się. Kupiłem kwiaty, wyczarowałem jej gołębie ale ona tylko powiedziała:
- Wsadź sobie w różdżkę te swoje chwasty i kurczaki.
I zatrzasnęła drzwi. Wróciłem do domu wykończony. Ale najgorsze było jeszcze przede mną. Wchodzę do domu, styrany po wielu godzinach stania u drzwi Astorii, a tu... Nie.... Nie przejdzie mi to przez gardło... Przy kuchence stoi goły Harry i... śpiewa. Zasłoniłem oczy i wszedłem do kuchni.
- Do jasnego Dumbledor'a, co ty do cholery wyrabiasz?- zapytałem najpierw spokojnie.
A ten idiota odsłonił mi oczy i mocno przytrzymał moją rękę. Zamknąłem oczy najmocniej jak umiałem. Na to też znalazł radę. Myślałem, że oślepnę. Ten idiota zaczął mi szeptać jakieś słowa. Na początku wyrywałem się lecz później straciłem siły. Wywrócił mnie. Nie wiedziałem co mam robić. Próbowałem się jeszcze uwolnić. Nie udało się. Zacząłem krzyczeć i szarpać się jak zwierzę w klatce. Uderzył mnie w twarz. Popatrzyłem na niego zszokowany. Co ten debil zrobił?
- Puść mnie!- krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem.
- Poczekaj. Coś ci pokażę.
- Zostaw mnie! Nie słyszysz? W tej chwili mnie puść!
- Zamknij się bo...
- Bo co? Jesteś zboczony! Masz mnie puścić! Powiem ojcu!
- O tatulka się nie martw...
Powiedział to takim głosem, że aż mnie zmroziło.
- Co masz na myśli?- zapytałem łamiącym się głosem.
- To. - wskazał ręką na ekran telewizora. Coś się na nim wyświetlało. Nie zauważyłem tego. Przyjrzałem się, zmrużyłem oczy. O jasny Dumbledor'ze! Na ekranie była CAŁA MOJA RODZINA. Wszyscy byli przywiązani do jakiegoś pręta. Mój ojciec... ON.... Nie miał ze sobą tego co zawsze nosił... Swojej ukochanej, rodowej różdżki... Bez niej był bezradny. Widziałem tam Scorpiusa, który płakał i Astorię wołającą moje imię.
- Puść mnie psycholu!
- Nic się nie martw. Przeżyją. Może. Zobaczymy co Ron postanowi.
- Ron? Ten przygłup? To on to zrobił?!
- Tak a teraz chodź. A nie przepraszam. Nigdzie nie pójdziesz.
Usłyszałem trzaśnięcie i nic nie widziałem. Straciłem przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz